wtorek, 16 sierpnia 2016

Historia Wojtka Grzyśki – szczęśliwy finał


Wojtuś jest naszym trzecim dzieckiem. Będąc doświadczoną matką wiedziałam czego mogę się spodziewać w czasie porodu. Niestety moje wcześniejsze doświadczenia z poprzednich porodów okazały się bezużyteczne. Lekarze zlekceważyli wiele symptomów świadczących o tym, że nie wszystko przebiega jak należy. 

Wojtek był za duży, nie był w stanie sam przyjść na świat. W ostatnim momencie lekarze po prostu wyrwali mi Wojtka na świat.


Finał porodu był taki, że Wojtek przyszedł na świat w ciężkiej zamartwicy, z porażeniem prawego splotu ramiennego i wylewem do prawego nadnercza. Po pewnym czasie wylew się wchłonął ale rączka pozostała  nieruchoma.

Gdy Wojtek miał siedem tygodni trafiliśmy do Dziekanowa Leśnego do Pani dr Grodner, wspaniałej fizjoterapeuty, która w swoją pracę wkłada wiele serca. Niestety ćwiczenia nie dawały żadnej poprawy, ręka ani drgnęła. Wojtek został zakwalifikowany do operacji, która miała być jedyną i ostatnią szansą na poprawę sytuacji. Czekając na operację cały czas jeździliśmy na turnusy do Dziekanowa. 



W styczniu 2010 roku byliśmy na kolejnym turnusie rehabilitacyjnym. Stan ręki utrzymywał się bez większych zmian. Wojtek nadal nie zginał ręki w łokciu i nie potrafił jej podnieść. Celem turnusu było zatem utrzymanie ręki w jak najlepszym stanie do operacji, która miała odbyć się pod koniec lutego 2010. Po rehabilitacji w Dziekanowie udaliśmy się jeszcze na serię masaży (10 zabiegów), a po powrocie w domu kontynuowaliśmy naświetlania lampą Bioptron oraz zabiegi stymulatorem nerwów Tens. Zarówno lampa jak i stymulator zostały zakupione dzięki wsparciu Fundacji Otwarte Ramiona, ze środków zgromadzonych na subkoncie Wojtka. Dwa razy w tygodniu Wojtek miał również ćwiczenia z rehabilitantem. Walczyliśmy każdego dnia, pomimo oporów ze strony naszego maluszka, który krzykiem reagował na wszystkie zabiegi. 


W tamtym czasie, wszystko w naszym życiu zeszło na drugi plan i zostało podporządkowane jednemu celowi: uratowaniu ręki Wojtka.


Pod koniec stycznia 2010 roku zaobserwowaliśmy znaczną poprawę kondycji ręki. Dziecko podjęło pierwsze próby podnoszenia jej i zginania. Na konsultacji u dr. Luszawskiego usłyszeliśmy słowa, które rozbudziły w nas wielką nadzieję i dodały sił do codziennej walki, żeby wstrzymać się z operacją i dalej intensywnie rehabilitować. I tak też zrobiliśmy. Kolejne dni i tygodnie intensywnej rehabilitacji, które zostały nagrodzone wielkimi postępami.
15 marca 2010 roku zgłosiliśmy się na konsultację do dr. Gilberta, który przyjechał na zaproszenie Fundacji Otwarte Ramiona do Dziekanowa Leśnego. 



I to właśnie wówczas usłyszeliśmy upragnioną diagnozę: operacja nie będzie potrzebna, stan ręki jest dobry i należy dalej nad nią pracować.


Pomimo znacznej poprawy Wojtek i tak w kwietniu 2010 roku otrzymał orzeczenie o niepełnosprawności. 
My jednak byliśmy świadomi tego, jak daleką drogę przeszliśmy do tej pory i wiedzieliśmy, że z dnia na dzień po prostu musi być coraz lepiej. 
Postanowiliśmy również włączyć do rehabilitacji zajęcia na basenie. I tak, najpierw dwa razy w tygodniu, a potem raz w tygodniu, odbywaliśmy zajęcia indywidualne z rehabilitantem. To była jedyna forma zabiegów, która sprawiała Wojtkowi radość. 

Tylko w czasie ćwiczeń na basenie Wojtek nie płakał.


Kolejny turnus rehabilitacyjny. 
Tym razem nad morzem w Jarosławcu (również dzięki wsparciu Fundacji Otwarte Ramiona) i tam, dziewięciomiesięczny wówczas Wojtek, intensywnie pracował nad przygotowaniem się do raczkowania. Prawa ręka była jednak bardzo słaba i w praktyce wyglądało to tak, że opierał się na lewej ręce i pełzając, ciągnął za sobą prawą. Po powrocie do domu wpadliśmy na pomysł, żeby wychodzić z nim do ogródka i mobilizować go do raczkowania na trawie. Szybko okazało się, że maluchowi przeszkadza trawa i z całej siły próbuje unieść się na dwóch rękach, żeby uniknąć nieprzyjemnych ukłuć.
Oczywiście oprócz naszych ogródkowych spacerków, nadal dwa razy w tygodniu chodziliśmy na ćwiczenia z fizjoterapeutą, raz w tygodniu na basen również pod opieką fizjoterapeuty, a codziennie naświetlaliśmy rękę Bioptronem i stymulowaliśmy aparatem Tens.
W lipcu udaliśmy się na kolejną serię masaży i po nich Wojtek zaczął już pewnie raczkować. 


Od tej chwili ręka zaczęła bardzo mocno wzmacniać się.


Dziecko przemieszczało się najpierw powoli, a potem już bardzo szybko na czworakach. Gołym okiem był widoczny przyrost mięśni na bicepsie. Postęp był naprawdę imponujący. Gdy Wojtek zaczął chodzić, prowadziliśmy go zawsze za prawą rękę, tak, aby wiedział i pamiętał, że jest ona sprawna i może mieć do niej zaufanie.
W ciągu kolejnych kilku miesięcy ręka uzyskała pełen zakres ruchów. Rehabilitacja przybrała formę zabawy, a pływanie na basenie stało się ulubionym zajęciem. I tak jest do dzisiaj.
Prawa ręka jest trochę krótsza i trochę słabsza, ale na tyle mocna, że Wojtek nią pisze, rysuje i bawi się zupełnie normalnie. 


We wrześniu 2016 roku nasz Wojtek rozpoczyna naukę w szkole muzycznej w klasie perkusji. Jeśli mu się spodoba, to być może będzie pierwszym na świecie „splecionym” perkusistą?


Pomimo fatalnych rokowań początkowych, udało nam się uratować sprawność naszego syna.
Jest to zasługa zarówno naszej ogromnej determinacji w walce o dziecko, jak i pomocy bardzo wielu życzliwych ludzi, którzy stanęli w tym trudnym dla nas czasie na naszej drodze. Bez wsparcia Fundacji, tak intensywna rehabilitacja naszego syna byłaby dla nas bardzo trudna albo nawet niemożliwa.
Jako ludzie wierzący w Boga, jesteśmy przekonani, że nic w życiu nie dzieje się przypadkowo. My nauczyliśmy się dzięki Wojtkowi cenić życie i zdrowie i każdego dnia za nie dziękować. Nauczyliśmy się również tego, że warto walczyć, wierzyć w zwycięstwo i nie poddawać się.
Dziękujemy Fundacji Otwarte Ramiona, wszystkim rehabilitantom, naszym darczyńcom, przyjaciołom i wszystkim, którzy wspierali nas w tym trudnym dla nas czasie. 


DZIĘKUJEMY!!!


PS. Zdecydowaliśmy, aby środki zgromadzone na subkoncie Wojtka przekazać innym podopiecznym Fundacji Otwarte Ramiona.
Myślę, że możemy wspólnie ogłosić wielkie zwycięstwo! Zresztą sami zobaczcie krótki filmik :)

Rodzice Wojtka