piątek, 3 czerwca 2016

Podróż w nieznane czyli pobyt w szpitalu oczami mamy



Przyjechaliśmy do Akwizgranu (Aachen). W recepcji przywitał nas pan, który skierował nas na oddział.
Na oddziale czekała nasza rodaczka, siostra Małgosia. Możliwość porozumiewania się w ojczystym języku bardzo nam ułatwiła załatwienie wszystkich formalności związanych z przyjęciem na  oddział. 
Otrzymaliśmy dokumenty od anestezjologa w języku polskim i udaliśmy się do sali.


Mieliśmy pokój tylko dla siebie. 

Rysio rozejrzał się po sali i zapytał „Mamo a gdzie Twój leżaczek?”, przyzwyczajony do tego, że mama śpi gdzieś w szpitalnym kącie, na leżaczku a tu taki luksus - własne łóżko. W sali była łazienka, lodówka i telewizor.
Dostaliśmy karty jadłospisu. Codziennie mogliśmy wybrać sobie to na co mieliśmy ochotę. Do wyboru mieliśmy sery, wędliny, dżem, kawę lub herbatę. W sali był segregator z menu na dany tydzień. 
Trzy rodzaje menu, A B C, na każdy dzień. 
Wszystko w języku niemieckim, więc bez słownika się nie obyło.
Porcje nie były małe i były bardzo smaczne. Po obiedzie codziennie dostawałam kawę i ciasteczko.
Na oddziale była mała sala zabaw oraz automat z przekąskami.
Dziecko jest z mamą na oddziale, ale osoby towarzyszące mogą wynająć pokój u sióstr zakonnych obok kliniki. 
Koszt pokoju wynosi 20 euro, wyżywienie we własnym zakresie.


Warto zabrać ze sobą całą dokumentację medyczną, najlepiej w języku niemieckim lub angielskim.


Personel szpitala

Personel był miły i pomocny o każdej porze, wystarczył dzwonek i po chwili pielęgniarka już była w sali. Większość personelu mówiła po angielsku. W dniu zabiegu Rysio otrzymał syropek uspokajający i pojechaliśmy na blok operacyjny.
Na bloku czekała na nas pielęgniarka, która była również polką, Pani Agata wszystko tłumaczyła co przekazywał anestezjolog. Czekałam do momentu aż Rysio zasnął, gdy było po zabiegu zadzwonili z bloku na oddział, że mogę przyjść do Rysia i czekać aż się wybudzi.

W sekretariacie była zawsze pomocna pani, która odpowiadała na każde nasze pytania.


Wreszcie - dr Bahm. 

Należy mu się oddzielny rozdział tego wpisu. To złoty człowiek, który jest lekarzem z powołania. Po długiej operacji przyszedł i rozmawiał z nami, odpowiadał na każde pytanie, mimo zmęczenia miał dla nas czas. Ma podejście do rodziców i małych pacjentów, tłumaczył nam wszystko w zrozumiałym dla nas języku a nie używając trudnych terminów medycznych.
Przychodził codziennie sprawdzić jak się czuje jego little boy.


Pobyt w klinice wspominam dobrze, jak tylko dobrze można wspominać pobyt w szpitalu:) Dzięki troskliwej opiece, dobrym warunkom i wspaniałemu specjaliście polecam klinikę w Akwizgranie, jako miejsce gdzie nasze dzieci mogą odzyskiwać częściową sprawność.